[Metro-Zdzieszowice] Perła
-
Skoro tak, to od razu ruszył na poszukiwania Gwardzisty, aby mieć nudne formalności już za sobą.
-
Dmytro
Oho, zaczyna się. Ciekawe, co od niego chcą. Ciekawe, do jakiego draństwa bez zająknięcia przy wykonywania rozkazów zmuszą go teraz, do kogo będzie musiał strzelać i czyja zdeformowana śmiercią twarz przez następną noc stanie się straszliwym pożeraczem jego snów. Nie zapowiadało się najlepiej, a wyglądający jak niedoszła ofiara Hołodomoru mężczyzna nie napawał go optymizmem, którego i tak na próżno było w nim szukać. Stanął na baczność przed oficerem, robiąc miejsce dla reszty zawołanych i zasalutował zamaszystym ruchem dłoni, wyprostowując się jak struna, oczekując na dalszy rozwój wydarzeń. -
Maruder [T-16(Dzień 0)]
//Formalnościami zajmuje się urzędnik, siedzący w budce odźwiernego. Gwardzista jest tutaj tylko do obrony i okazjonalnej pomocy przy przesuwaniu bramy. Uznam po prostu, że poszedłeś do budki, gdzie można załatwić całą papierologię. //
Wyraźnie niewyspany urzędnik podniósł wzrok na swojego gościa i westchnąwszy, odłożył wyszczerbiony kubek wypełniony mętną wodą z pływającymi w niej grzybami i niteczkami mięsa.
— Imię, nazwisko, stacja zamieszkania i piętro, cel wyjścia. — Zapytał od niechcenia, wyciągając na biurko brudno-białą kartkę papieru i maczając skrzywione pióro w ciemnym, brunatnym tuszu. Wkrótce rząd Sojuszu będzie musiał wymyślić nowe sposoby na zapisywanie informacji, bo niezapisanych kartek z dnia na dzień ubywało, tak samo jak piór, długopisów i ołówków zdatnych do kreślenia po nich, choć to był mały problem. Niektórzy sugerowali wykorzystanie działających komputerów, ale byłby to raczej poroniony pomysł. W metrze uchowało się niezwykle mało tych maszyn, wilgoć i pierwsze lata, kiedy energii elektrycznej było jak na lekarstwo, przysłużyły się ich destrukcji. Te, które udało się uratować, ustawicznie wykupował rząd i tyle po nich widziano.Dmytro “Żałobnik” Antoszczuk [T-16(Dzień 0)]
Równolegle z nim przed oficerem zasalutowali pozostali dwaj wywołani: Łagiewski, młody, krótko ścięty chłopak, zapewne “wychowany” w koszarach Szarej Gwardii i Schmerz, człowiek wyglądający na o kilka lat starszego wiekiem, niż Dmytro. Pomimo posiwiałych włosów, jego postura była mocna, a ruchy silne i pewne.
Kapral rzucił trzem podkomendnym szybkie, obojętne spojrzenie, po czym wrócił do rozmowy z chudzielcem, który również nosił na sobie insygnia Szarej Gwardii, przyszyte do rękawów o kilka rozmiarów za dużego kamuflażu.
— Sierżancie Kurierze, jak mówiłem, Ci ludzie będą idealni do tego zadania. Schmerz i Antoszczuk dobrze sprawdzają się w misjach na powierzchni, a Łagiewski świetnie ich dopełni. —
Sierżant Kurier świdrował trójkę wzrokiem, jakby chcąc przebić się przez ich skórę i dokładnie obejrzeć duszę, choć równie dobrze mógł już tego dokonać. “Przegląd” trwał raptem kilka sekund, ale Żałobnik odczuł niesamowitą ulgę, gdy chudzielec spuścił z niego wzrok.
— Dziękuję, kapralu Szczawski. — Posłał rozmówcy ledwie wyczuwalny uśmiech, po czym odwrócił się do Gwardzistów. — A wy za mną. — Odwrócił się na pięcie i wszedł do wnętrza baraku, nie mówiąc nic więcej. Wtedy też Dmytro zauważył, że w splecionych za plecami dłoniach trzymał podziurawioną czapkę, bardzo podobną do tej, jaką nosili oficerzy przedwojennych armii. Schmerz i Łagiewski rzucili sobie krótkie spojrzenia, po czym marszowym krokiem podążyli za Sierżantem. -
Maruder, najemnik zatrudniony przez władze, brak stałego miejsca zamieszkania, ochrona rządowego konwoju, ściśle tajne łamane przez nie wiem, urzędasie. - napisał, odpowiadając w typowy dla siebie, a przy okazji zgodny z prawdą, sposób, a następnie udał się w kierunku wyjścia, nie mając ochoty na jakąkolwiek wymianę zdań z tym gościem.
-
//Cóż, to już kłopot Urzędasa by zapisać informacje, ale tym razem dam Ci spokój. Następnym razem uwiężę Cię w dłuższym ciągu druczków i formalności. //
Maruder [T-16(Dzień 0)]
Urzędnik mechanicznym ruchem dłoni schował kartkę i skinął na siedzącego obok odźwiernego. Ten odpowiedział mu krótkim “się robi”, po czym opuścił budkę, podszedł do bramy i ściągnął z niej blokadę. Dopiero wtedy zaparł się nogami o ziemię, i z całej pociągnął skrzydło z sobą. Cała konstrukcja szczękała, koła zapiszczały z ekscytacją i potężne wrota stanęły otworem na tyle, by Maruder mógł przejść. Za nimi czaiła się kolejna gródź, a po nich słodka i śmiertelnie niebezpieczna zarazem otwarta przestrzeń powierzchni.
//Za chwilę prawdopodobnie czeka Cię (mam nadzieję) krótka chwila czekania na gracza, który dołączy do eskorty. //
-
// To może poczekacie dłużej.
@Wiewiur napisał w Nieobecności:Kawalera nie będzie przez czas nieokreślony, monitor mu padł [*]
-
A więc wyszedł na zewnątrz.
-
Maruder [T-16(Dzień 0)]
Fabuła będzie kontynuowana w temacie [Powierzchnia] Śródmieście.
-
Aleksander “Psychol” Łapta [T-6 (Dzień 0)]
Plotek otaczających czwarty poziom Perły było mnóstwo i choć często wydawały się niepokojąco prawdziwe, to tylko jedna rzecz była pewna; czwarty poziom nie był miejscem dla każdego. Półmrok, wszechobecny smród, brud i degeneracja oraz ukrócone ramię prawa stwarzały tutaj idealne warunki dla bytowania najgorszych mętów Sojuszu. Płatnych zabójców, handlarzy żywym towarem, wszechpotężnych alfonsów i dealerów podejrzanych towarów można było tutaj znaleźć na każdym rogu śmierdzących baraków. W tym barwnym obrazie swoje miejsce znalazł także Aleksander. Tutaj nie musiał szukać roboty, tutaj robota przychodziła do niego, a żywym dowodem na to był postawny mężczyzna, który właśnie wszedł do klubu, w którym Łapta spędzał iluzoryczny wieczór, wyznaczany tylko wskazówkami nielicznych zegarków i gaśnięciem lamp. Mężczyzna usiadł po przeciwległej stronie stołu.
— Pan Aleksander Łapta, jeżeli trafiłem do właściwego człowieka? — Zapytał, sięgając pod klapę kurtki. -
- Zależ - Odparł, również sięgając pod połę mundury, gdzie trzymał swojego gnata, jeszcze z czasów swojej powierzchniowej, a nie już “Sojuszniczej”, służby.
-
Dmytro
Ciekawe, pomyślał Dmytro mimochodem, po czym bez słowa podążył zdecydowanym krokiem za nimi, ukradkiem spoglądając za siebie. Gdy wszedł do bunkra, rozejrzał się po badawczo po jego wnętrzu, przede wszystkim w poszukiwaniu jakiegoś krzesła, na którym to mógłby się rozsiąść i wysłuchać, co wychudzony mężczyzna miał do powiedzenia. -
//Zapierdalaj kurwa na Śródmieście, bo tam korzenie zapuszczę.//
-
///W takim razie będę walczył z entem.///
-
//Ostatni przemarsz Entów.//
-
Aleksander “Psychol” Łapta [T-6 (Dzień 0)]
— Od czego? — Mężczyzna wydawał się lekko zaskoczony, ukrywał to niezbyt umiejętnie.
Dmytro “Żałobnik” Antoszczuk [T-16(Dzień 0)]
Nie mógł usiąść, ponieważ Sierżant Kurier zaraz po wejściu do wnętrza skręcił i niemal bezszelestnie pomaszerował długim korytarzem. Zatrzymał się dopiero przy jednej z przybudówek, dobrze znanej każdemu z żołnierzy, czyli zbrojowni. Tutaj składowano większość uzbrojenia Szarej Gwardii.
Sierżant Kurier obrócił się twarzą do trójki Gwardzistów.
— Za moment opuszczamy koszary. Czeka nas misja o mieszanym, podziemno-nadziemnym charakterze. — Jego silny głos w ogóle nie pasował do wychudzonej sylwetki i zapadłej twarzy, pokrytej dwudniowym zarostem. — Zaopatrzcie się w odpowiednią broń, ilość amunicji i wyposażenie. O dodatkowe racje i filtry nie musicie się martwić, otrzymacie je za moment. Widzimy się tutaj za… — Podwinął rękaw i spojrzał na lewy nadgarstek, pomimo tego, że nie było na nim zupełnie niczego. — Cztery minuty i jedenaście sekund. — Uśmiechnął się lekko, ale pewnie. — Zaskoczcie mnie waszymi wyborami. -
- Od tego, o co chodzi - Warknął, widząc niezbyt bystrego rozmówcę.
-
Aleksander “Psychol” Łapta [T-6 (Dzień 0)]
— Filozofia, do cholery… — Mruknął cicho osiłek, po czym powiedział już normalniejszym tonem. — O robotę chodzi, zamówienie. —
-
- Konkretnie? Nie wyczaruję tu niczego bez informacji.
-
Aleksander “Psychol” Łapta [T-6 (Dzień 0)]
Mięśniak nie odpowiedział, a zamiast tego wyciągnął rękę spod klapy kurtki, trzymając w niej kopertę z brudnego, wielokrotnie przetworzonego papieru. Położył ją na blacie i podsunął rozmówcy.
-
Przewrócił oczami. Facet ewidentnie naoglądał się za dużo filmów przed upadkiem, a teraz się w to bawi. Mimo wszystko wziął ją i zajrzał do środka.