Begin
-
bulba
— A pan to się wynosi z Krainy czy co? Wygląda pan, jakby się na wojnę wybierał. Mieliśmy tu już takich, co im się wydaje że na wojnie jest fajnie.Kwiatuszek
Hotel wypatrzyła bez trudu. W recepcji Usłyszała do nośne chrapanie.Gulasz
Po niedługim czasie wypatrzył wóz wypełniony kompletnie pustymi butelkami. Czyżby osobliwa śmieciarka?Vapen
— To pani jest z północy? Tak bardzo bardzo? Tam gdzie mieszkają renifery? -
-Nie aż tak bardzo.- Blondynka pokręciła głową. -Ale tak.-
Spojrzenie Evy tym razem padło na wóz. Uniosła brwi.
-A ty? Gdzie jedziesz?- -
- Wojna to brud, syf, krew, ogień, błoto i spoceni desperaci. Wiem, bo mnie tu przeniosło jak z jednej wracałem. Zamierzam zebrać karty, zabić kilka smoków, zbrzuchacić kilka księżniczek i ogólnie zrobić kilka rzeczy jak ci lalusie w książkach dla młodzieży. Najpierw jest chyba zawsze arc z przygotowaniem do wyprawy i poznaniem swoich talentów, nie? No to teraz właśnie go zaczynam. Tylko ni chuja nie wiem jak znaleźć pierwszego posiadacza karty.
-
Gangnam style
— No tak. To tłumaczy, czemu pan się pakuje jak na Syberię. Będzie się chciało paju to wszystko tachtać? Można przecież załatwić sobie ubrania bliżej regionu gdzie będą potrzebne.vaoen
— Tam gdzie nas konik poniesie! — Zachichotała. — Jedziemy do Kotrii po jedzonko, które potem zawieziemy do Dese. Tak powiedział mi tata. -
- Przezorny zawsze ubezpieczony. Poza tym, jeśli będę potrzebował miejsca w plecaku, zawsze mogę coś wyrzucić.
-
— Jak na mróz trzaskający. Proszę tylko wyrzucać te rzeczy w odpowiednich miejscach.
Kobieta ładnie wszystko poskładała i życzyła miłego dnia. -
- Ekologia przede wszystkim i inne takie bzdety. Dzięki wielkie. - Znowu, tak jak pożegnał urzędnika, przyłożył złączony palec wskazujący i środkowy do skroni i wykonał obrót dłonią na znak pożegnania. Taki model odmeldowania stosowała jego kompania, gdyż to dość popularny gest w Korei. Teraz ruszyl na poszukiwania zajazdu czy innego motelu.
-
Weszła do środka i rozejrzała się po pomieszczeniu.
-
bulba
Było mu nieco ciężko, ale udało mu się wrócić do ‘centrum’, o ile takie nieduże miasteczko może mieć jakieś centrum. Widział dwa hotele, jeden miał w nazwie owieczki, drugi nazwy nie posiadał.Wikuś
Wewnątrz hotelu było całkiem ładnie. Jasne ściany, przecięte czasem niebieskimi wzorami, z porozwieszanymi suszonymi kwiatami w oprawkach. Chrapanie najwyraźniej dochodziło z recepcji, o czym Natasha szybko się przekonała. Jasnowłosy mężczyzna leżał na podłodze, tuląc do siebie butelkę. -
-Kotria?- Eva mocniej chwyciła mapę, a jej żołądek wydał zaskakująco głośny dźwięk na wieść o jedzeniu. No tak, nie jadła od… Wczoraj. Zamaskowała jednak głód uśmiechem. -Brzmi super! Długo się tam jedzie?-
-
Podszedł pośpiesznym krokiem do woźnicy.
- Dobry. Czy ten wóz jedzie może do Donii? -
Vapen
— Z godzinkę? Zależy jak konik pociągnie. Chcesz się z nami przejechać?Gulasz
— Do Donii? Nie, ja jadę do Sybil przez Rebel. Zbieram butelki do ponownego napełnienia. -
Eva zawahała się. Zostawiła w pokoju resztę swoich rzeczy, w tym jedyną kartę jaką zdobyła.
-Jeżeli poczekacie na mnie 10 minut, to z przyjemnością.- Uśmiechnęłam się, najmilej jak umiała.
A później, niemalże biegiem, ruszyła do hotelu by się “spakować”. -
- A wiesz gdzie znajdę kogoś kto jedzie do Donii?
-
VAPEN
Dziewczynka jej pomachała i zachichotała. Eva dotarła tam całkiem szybko, mijając Susła śpiącego z wódką i jakąś rozkojarzoną dziewczynę. W pokoju nic się nie zmieniło.gulasz
— Celowałbym raczej w pusty wóz. Albo taki z książkami. -
- Dzięki - podziękował za tę wątpliwej jakości radę i udał się na poszukiwania innego wozu, najlepiej zgodnego z opisem tamtego woźnicy.
-
W końcu zauważył wóz zawalony książkami. Woźnica właśnie jedną z nich sklejał.
-
Jako duży egdy i kul chłopiec wybrał ten bez nazwy. - Dobry, są jeszcze wolne pokoje? -
-
Wzięła więc to co zostawiła (dużo tego nie było), zamknęła pokój i wprost zleciała po schodach do recepcji.
Spojrzała na nieznajomą.
-Dasz mu kiedy się obudzi? Dzięki!- Wcisnęła jej klucz i nie czekając na odpowiedź wybiegła z hotelu, starając się trafić w miejsce gdzie stał wóz.
Albo przewóz. -
//Nagłe przejście z kwiatuszka na wikuś zdezorientowało mnie na solidne 20 sekund
Also, come on byłam w półowie pisania, gdy ktoś nagle wcisnął mi klucz smh my headZdezorientowana przyjęła klucz bez słowa. Wydawała się chcieć coś powiedzieć do nieznajomej, ale ta wybiegła już na zewnątrz. Po solidnych trzydziestu sekundach stania w recepcji i zastanawiania się, czy powinna obudzić mężczyznę, podeszła do niego i nachyliła się.
-Um… Przepraszam? - spróbowała przebudzić go popychając go lekko rękę. Przy okazji przyjrzała się trzymanej przez niego butelce.