Kijów
-
- Oby te skurwysyny nie uciekły, bo wtedy będziemy mieli przejebane. - odparł, wyciągając Kałacha. Następnie oddał dziesięć strzałów w dym.
-
Głucha eksplozja, potworne krzyki i jeszcze kilka strzałów z ich strony, a potem wszystko ucichło. Gdy tym się rozwiał, okazało się, że tamci czterej są martwi albo chociaż ciężko ranni, a droga do centrum handlowego stoi otworem, choć pewnie w środku już na Was czekają, tylko głuchy nie usłyszałby tych wybuchów i odgłosów strzałów.
-
– Poczekajmy kilka minut. Może wyjdą, a wtedy się ostrzela tych brudasów.
-
- Element zaskoczenia. Podoba mi się twój pomysł.
-
I rzeczywiście, kilku wyszło, ale widząc to, co zaszło, od razu wycofali się do środka, zapewne przeczuwając, jaki macie pomysł.
-
Spróbował zbliżyć się do wejścia centrum, ale co kilka metrów chował się za jakąś osłoną, aby jakiś fiut go nie postrzelił.
-
Spróbował zrobić podobny manewr do tego, który chciał zrobić jego towarzysz.
-
No i tak przeszliście tryumfalnie okrągłe kilka metrów, bo później nie było już nic między Wami, a przeszklonymi drzwiami prowadzącymi do środka, które i tak zresztą po chwili rozprysły się w odłamki, gdy ze środka padły strzały w Waszym kierunku.
-
Dymny znowu się przyda. Wyjął zawleczkę, rzucił granat w kierunku wejścia do centrum, i jeżeli strzały ustały chociaż na chwilę, zbliżył się do niego.
-
Ten post został usunięty!
-
Czekał na moment, kiedy strzały ucichną.
-
Ucichły, więc można podejść, ale czy pchanie się tam, być może pod lufy drabów siedzących za jakimiś osłonami, to taki dobry plan?
-
- Skurwysyny będą tylko czekały na to, aż wejdziemy przez drzwi główne i wtedy zostaniemy przerobieni na sitka. Trzeba znaleźć inne wejście.
-
– Tak. Na pewno jakieś jest.
Szybko się rozejrzał, czy nie widać z jego pozycji jakiegoś innego wejścia do centrum handlowego. -
Nie, musielibyście je obejść, budynek był dość spory, więc pewnie posiadał boczne i tylne wejścia dla dostawców czy pracowników.
-
Lepiej poszukać jakiegoś innego wejścia, niż się pchać pod lufy karabinów. Mimo przechlanego umysłu i alkoholu we krwi dalej potrafi myśleć logicznie. Skorzystał z osłony dymnej i obszedł budynek w poszukiwaniu innego wejścia, a swojemu towarzyszowi dał znak, żeby za nim podążał.
-
Ruszył za swoim towarzyszem.
-
Po jakimś czasie odnaleźliście jedno z bocznych wejść, zapewne dla obsługi centrum handlowego, w postaci solidnych, metalowych drzwi.
-
Najpierw sprawdził czy są w ogóle otwarte, a jeżeli nie są, to strzelił z pistoletu w zamek.
-
// Na razie nie mam nic do powiedzenia. //