Karta Postaci
-
Już, zmieniłem w opisie Ristela na podsatawkę i dopisałem o portalach i dałem grupie 2k monet.
-
Aaaaaa, Max mi truje tym dupę, bo on też cierpi na przypominanie sobie o ważnych rzeczach po fakcie :v
Mogę jeszcze zedytować elfkę by opisać jak mniej więcej okrada i jaki zwierzyniec ma do dyspozycji? -
Portale i majątek okej, Elfkę możesz edytować, jeśli chcesz.
-
Teraz chyba wszystko powinno być ok
-
Akceptuję, ale ze startem powinieneś poczekać chyba na Maksa, aż poprawi swoje, skoro to ma być łączony wątek.
-
Ajjjjjjjj, zapomniałem o tym napisać. Jego fundusze. Ale zmienię, że trzyma je w wozie, przy sobie co najwyżej 500, bo pomysł na nie pojawił się później.
-
No to i tobie akcept, obaj wiecie już co dalej robić.
-
Imię: Russel
Nazwisko: Egidius
Rasa: Człowiek
Pseudonim: Śnieżny lis
Charakter: W grze
Wiek: 28 lat
Towarzysz:-
Kruk Arco. Russel zakupił tego pięknego ptaka dobre kilka lat temu na pewnym obskurnym targu. Sprzedawca przyrzekał że Arco jest przedstawicielem bardzo rzadkiej magicznej odmiany Kruków która bez problemu rozumie ludzką mowę i zna czary. Co do tego drugiego Russel jest pewien że to bujda jednak jednak znajomość ludzkiej mowy jak i niemalże ludzka inteligencja ptaka nie pozostawiają wątpliwości. Ptak służy Russelowi jako zwiadowca, jego oczy i uszy, ostrzega go o niebezpieczeństwie oraz tym podobnych.
-
Niewielki lecz bardzo odporny i wytrzymały konik Izzi z lokalnej przystosowanej do ciężkiego klimatu odmiany. Transportuje on większość dobytku Śnieżnego Lisa, czyli:
Miesięczny zapas żywności dla jeźdźca jak i obu koni, suchą i zabezpieczoną rozpałkę, garnki i tym podobne, 50 metrów liny, niewielką składaną metalową łopatkę, 2 czekany i toporek do drewna, namiot ze skór, 2 spore bukłaki z winem, zestaw 10 zapasowych noży, 2 zapasowe łuki oraz 14 zapasowych cięciw. Do tego dobre 40 strzał. Ponadto sakwa ze złotem zazwyczaj przymocowana jest do siodła.
Majątek + nieruchomości: Jedynie to co ma przy sobie, czyli sprzęt i około 500 sztuk złota.
Historia: Russel pochodzi z mroźnych zakątków Karak’Akes. Jego rodzina od pokoleń zamieszkiwała obszary w pobliżu Mavogradu, pewnego średniego ludzkiego miasta na obrzeżach Karak’Akes w pobliżu z Verden. Nie ma sensu wspominać o jego dzieciństwie bo naprawdę pozbawione były szczególnych wydarzeń, poza tym że Russel od swego ojca Tarisa, uczył się tajników fachu trapera. Może nigdy nie dorównał w pewnych kwestiach Nordom ale życie w tych chłodnych, paskudnych warunkach naprawdę go zahartowało.
Jako zaledwie siedemnastoletni młodzieniec w końcu był gotów do wykonywania swego zawodu bez nadzoru ojca czy innych starszych i bardziej doświadczonych traperów. Spędzał pierwszą zimę w górach samotnie. Bardzo dokładnie i sprawnie wykorzystał swą wiedzę i wraz z pierwszymi wiosennymi roztopami, czy też raczej wiosennym brakiem stałego opadu śniegu, mógł cieszyć się udanymi łowami. Dziesiątki skór sprzedane za pokaźne sumy pozwoliłyby mu pociągnąć następny rok i przygotować zapasy oraz sprzęt na następny sezon. Powoli prowadząc swe konie wraz z całym ładunkiem w dół pokrytych śniegiem górskich zboczy spotykał po drodze wielu innych traperów wracających do swych domów. Od dawna mężczyźni z tego regionu powracając po sezonie polowań powoli zbierali się w coraz to większe gromady spotykając się nawzajem wzdłuż szlaku. Łatwiej było w ten sposób odpierać ataki goblińskich plemion przemierzającyh czasami te góry. W końcu, po kilku dniach wędrówki Russel ujrzał w oddali sylwetkę Mavogradu, jednak coś było nie tak. Wielu towarzyszy młodego mężczyzny również dostrzegło coś niepokojącego, twarze starszych traperów zalał zimny pot a w ich oczach dostrzec można było przytłaczający smutek. Po chwili i młodzi uświadomili sobie na co spoglądają. Popędzili czym prędzej.
Najczarniejsze domysły krążące po głowie Russela okazały się przytłaczająco prawdziwe. Miasto zostało złupione a okoliczne osady spalone i zrównane z ziemią. W mieście pozostali jeszcze ocalali jednak w okolicznych wioskach mieszkańcy zostali wycięci w pień. Russel wrócił do swej wioski zastając okropny widok. Zgliszcza chat przsypane warstwą śniegu a te z ciał które nie spłonęły zostały rozszarpane przez padlinożerców. Zrozpaczony zaczął przeszukiwać martwe zgliszcza i beznamiętnie rozkopywać tę przeklętą zamarzniętą ziemię. Pochował swą matkę i swe rodzeństwo gdy do wioski z gór powróciło kilku innych traperów. Między innymi Taris, jego ojciec oraz kilku sąsiadów i grupka traperów których nie znał. Razem w milczeniu pogrzebali swych bliskich i znajomych w mroźnych mogiłach. Rodziny i małżeństwa pochowali razem, a dla wszystkich pozostałych których nie mogli rozpoznać usypali masowy grób który przykryli ciężkimi kamieniami by powstrzymać potencjalnych padlinożerców.
Razem powrócili do ruin miasta gdzie zebrali się pozostali traperzy i ocalali z najazdu. Odpowiedzialni za tą rzeź byli nordyjscy wojownicy z klanu Rogatego Dzika. Co wydarzyło się później nie jest chyba tajemnicą, ci którzy po powrocie mieli szczęście znaleźć swych bliskich postanowili pozostać by odbudować swe domy, ale pozostali, ci którzy nie mieli nic do stracenia podobnie jak Russel pragnęli zemsty na nordyjskich wieprzach. Zbieranina około 400 wściekłych, łaknących zemsty mężczyzn wyruszyła w pościg za wojownikami z klanu Rogatego Dzika. Fakt że na wiosnę śnieg nie padał tak obficie ułatwił im odkrycie śladów około 800 nordów. Opatrzność sprzyjała traperom gdyż mała armia podzieliła się na kilka band które z osobna terroryzowały kolejne osady. Traperzy poruszając się konno dogonili jedną z nich i naszpikowali ją strzałami oraz bełtami, niedobitków zapędzili do lasu i bezwzględnie wytłukli, samemu ponosząc stosunkowo niewielkie straty. Powtórzyli ten proces jeszcze dwa razy, do puki nie wpadli na główną siłę Klanu Rogatego Dzika. Role były odwrócone, tym razem traperzy pozbawieni przewagi liczebnej zostali rozgromieni. Z 400 pozostała zaledwie setka niestety nie wliczając w to Tarisa, ale może to i lepiej, staruszek odnalazł spokój i nie musiał oglądać tego co stało się z jego synem…
Niedobitki traperów skierował się wtedy do innych taktyk walki, zastawiali pułapki i demoralizowali wroga, atakowali nocą. Nieustępliwie dręczyli i wykrwawiali siły nordów jak wilki swą ofiarę, i choć dalej ponosili ciężkie straty to na każdego zmarłego trapera przypadało 3 nordyjskich wojowników. To wtedy Russel pierwszy raz zabił kogoś bezpośrednio nie za pomocą łuku lecz własnymi rękoma. Poderżnął gardło wartownikowi. Poczuł wtedy chorą satysfakcję i zadowolenie z własnego czynu. Zadźgał wielu innych we śnie pozbawiony jakiegokolwiek wyrzutu sumienia. Dokonał rzeczy których żaden młody człowiek nie powinien dokonać. Te wydarzenia na zawsze ukształtowały jego umysł, zamiast stać się mężczyzną, chłopak przerodził się w potwora, w bestię która po dziś dzień wędruje pośród tych zamarzniętych pustkowi.
Z setki ocalałych pozostała tylko garstka najbardziej zahartowanych i bezwzględnych. Niektórzy nosili czaszki i kości pokonanych wrogów dla ozdoby, wprowadzali bezwzględne taktyki terroru aż w końcu i z nordów pozostali tylko ci najostrożniejsi, najsprytniejsi oraz najsilniejsi psychicznie. W końcu jednak i ich duch został złamany, panika owładnęła ich szeregi co garstka traperów wykorzystała. Po wielu tygodniach zabijali z wprawą która może przerażać nawet profesjonalnych zabójców. Z 800 nordów przy życiu nie pozostał już żaden. Z traperów ostała się ledwo dwudziestka najtwardszych. Część z nich postanowiła wrócić do domu gdzie ludzie spoglądali na nich z lękiem, inni nie mając już po co żyć popełnili samobójstwo, jeszcze inni wyruszyli na lodowe pustkowia by szukać tam śmierci. Pewne jest że żaden z nich już nie żyje… żaden oprócz jednego. Russel na polu walki zdał sobie sprawę kim jest, a nie pisane było mu żyć jako traper czy myśliwy. Nie był też bohaterem, bo jego talent leżał w zabijaniu i to było mu pisane. Odmieniony ruszył do Dekapolis jako łowca głów i zabójca do wynajęcia, jednak we wnętrzu zachował nienawiść do nordów, w szczególności tych z przeklętego po wsze czasy Klanu Rogatego Dzika.
Przez ostatnie 10 lat wędrował po regionie Dekapolis, albo wybierał się w głąb tundry by polować na nordów lub okazyjnie również orków. W przypadku tych drugich nie miał żadnych konsekwencji, co więcej władze miast dobrze płaciły za głowy zielonoskórych, jednak co do nordów miasta miały bardzo odmienną politykę ze względu na trwający do niedawna pokój między nimi, no oprócz jednego, czyli Targos, gdzie jego talent do zabijania nordów i orków został przyjęty najcieplej, co więcej nikt z tamtych okolic nie zwracał szczególnej uwagi na jego małą anty-nordyjską krucjatę, jednak w części innych miast, w szczególności Termalaine uznano go za mordercę i wystawiono nagrody za jego głowę, to samo dotyczy większości nordyjskich klanów w których jest postrzegany jako najgorszy rodzaj ścierwa pośród tych nielicznych którzy o nim słyszeli. Osobiście spodziewał się wojny od dawna, i kiedy wybuchła bez zastanowienia wykorzystał ją jako okazję do wymordowania jak największej ilości tych nordyjskich psów. Jak do tej pory brał aktywny i bardzo entuzjastyczny udział w walkach, polując na patrole albo zabijając dowódców i robił to na tyle dobrze że zaczyna przykuwać uwagę najwyższego dowództwa armii Targos.
Umiejętności:
- Potrafi poruszać się bezszelestnie, nawet w śniegu, nie wspominając że porusza się pośród zasp zgrabnie niczym śnieżna pantera
- To wyśmienity skrytobójca, potrafi poderżnąć komuś gardło w ułamku sekundy nie wydając przy tym najmniejszego dźwięku, nie wspominając o jego umiejętnościach maskowania
- Jeden z lepszych łuczników po tej stronie Karak’Akes. Potrafi trafiać biegające wilki ze znacznej odległości. To samo dotyczy o wiele łatwiejszych do opanowania kusz.
- To wyśmienity tropiciel oraz myśliwy. Potrafi oskórować prawie każde zwierzę na kontynencie a i zgarnianie trofeów z ludzki czy nordów nie sprawia mu najmniejszego problemu.
Wady:
- Kompletny brak doświadczenia z mieczami, toporami, włóczniami, młotami i tak dalej
- Kompletna nienawiść do nordów oznacza że za nic nie będzie współpracował z tymi barbarzyńcami, nawet jeśli sytuacja będzie tego wymagać
- Śnieżny lis ma wielu wrogów, i wielu pchanych obietnicą sowitej zapłaty czyha na jego głowę.
Specyfikacje:
Wyraźne problemy psychiczne. Zabijanie sprawia mu o wiele więcej przyjemności niż powinno.
Zawód:
Łowca nagród, najemnik i płatny skrytobójca, ale na własną rękę prowadzi małą ludobójczą kampanię przeciw nordom
Ekwipunek:
- Dwa długie noże myśliwskie, świetne do skórowania zwierzyny i podrzynania gardeł.
- Łuk refleksyjny wraz z kołczanem w którym trzyma 20 strzał.
- Niewielka skórzana torba w której trzyma bandaże, leczniczą miksturę, mapę regionu i krzesiwo
- Plus rzeczy transportowane przez konia
Wygląd:
Ubranie:
-
-
Nowa postać? W Elarid? Tak, to możliwe!
Kliknij w link, by zobaczyć jak. -
Nie klikajcie! To wirus!
-
Tak dla pewności, bo postać super: masz świadomość, że Dekapolis toczy z Nordami teraz otwartą wojnę, tak?
-
Oczywiście. To jeden z powodów dlaczego stworzyłem tę postać. I zdałem sobie sprawę że historia ma pewną nieścisłość pod koniec, bo zapomniałem dodać że przez ostatnie 10 lat kręcił się po regionie Dekapolis polując na nordów, orków i inne ścierwo. Jeśli nie masz nic przeciwko to szybko dodam mu to do historii.
-
Jeszcze tego nie zaakceptowałem, więc spoko. I chciałbym wiedzieć też gdzie przebywał, gdy wybuchła wojna i gdzie jest obecnie oraz czy brał w niej jakiś aktywniejszy udział. I tak na marginesie to jeśli zabijał Nordów ot tak przed wojną, to równie dobrze mógłby być uznany za zwykłego mordercę i przestępcę, gdy handel między miastami i mieszkańcami tundry kwitł, ale to w sumie do niego pasuje.
-
Dobra, wydaje mi się że skończyłem, ale zajęło to dłużej niż się spodziewałem.
-
Elegancko, akceptuję. Wiesz już, co masz teraz zrobić.
-
Zaje… znaczy się odstrzelić kilka nordyjskich psów
-
Czyżby to nowa karta do Elarid? Tak! Bo czemu by nie
Imię
Qulan Attila
Nazwisko
Gal
Rasa
Człowiek
Pseudonim
Brak
Charakter
Qulan to ciekawa osoba. Wiele lat szykowania się do misji myśliwego spowodowały, że bardzo polubił on działanie w samotności, lub w niewielkim gronie - strasznie nie lubi, kiedy musi pracować w dużej grupie. Jest skromny, nie znosi obnoszenia się ze stanem majątkowym. Dodatkowo jest też bardzo cichy i zamknięty w sobie, rozmawia tylko z zaufanymi osobami, z nieznajomymi ogranicza się jedynie do dyskusji na temat potworów i zadań z nimi związanymi. Jest również pacyfistą - nie znosi krzywdy i cierpienia, co z resztą pokazuje podczas zabijania potworów (zawsze zabija je w taki sposób, aby jak najmniej cierpiały).
Wiek
Ma już trzydzieści dziewięć wiosen na karku
Towarzysz
-
brat Abaka Tahar Gal – brat-bliźniak Qulana. Razem z nim wyruszył w świat. W przeciwieństwie do Qulana, Abaka wybrał drogę miecza, stając się bardzo dobrym szermierzem, który pokonywał praktycznie wszystkich ludzi w karczmach, którzy postanowili rzucić mu wyzwanie. W kwestii charakteru nie różni się bardzo od Qulana. Ma swoją karą klacz.
-
kasztanowa klacz
Majątek i nieruchomości
400 sztuk złota, brak nieruchomości
Historia
Początki życia
Qulan urodził się jako drugi syn z bliźniaczej ciąży. Jego ojciec należał do niewielkiego plemienia zamieszkującego północne ziemie. Plemię to wyróżniało się od innych lekko żółtawą skórą i skośnymi oczami, które można uznać za niezwykłe na skalę całego Elarid.
Zgodnie z prawem plemienia, jedynie pierworodny syn miał prawo do posługiwania się łukiem, a kolejne dzieci – mogły uczyć się jedynie walki mieczem. Młody Qulan nie miał jak sprzeciwić się ojcu, dlatego chcąc nie chcąc uczył się podstaw posługiwania się mieczem. Ale to go nie pociągało. Gdy widział, jak Abaka uczył się strzelania z łuku, zafascynował się tą piękną drewnianą bronią. Co ciekawe, Abaka nie był zainteresowany korzystaniem z łuku, bardziej wolałby uczyć się fechtunku. Dlatego też młodzi Galowie zawarli ze sobą układ – Abaka będzie nauczał Qulana ścieżki łuku, a Qulan Abakę – ścieżki miecza. Pierwsze samodzielne szkolenia z dala od rodziców sprawiły, że Qulan zakochał się w łuku. W końcu mając dziesięć lat, dwaj bracia postanowili przeciwstawić się tradycji plemienia. Ojciec był długo temu przeciwny, ale gdy zobaczył, jak Qulan radzi sobie z łukiem, a Abaka z mieczem, to zgodził się, aby puścić tradycję w niepamięć. Wówczas Qulan i Abaka razem z ojcem jeździli na polowania, gdzie uczyli się posługiwania się swoim ulubionym orężem. Dalsze lata treningu sprawiły, że Qulan stał się plemiennym mistrzem łuku, lepszym nawet od poprzedniego. W końcu w dniu szesnastych urodzin przeszedł prawdziwy chrzest bojowy – zgodnie z tradycją plemienia, chłopiec kończący szesnaście lat powinien upolować jak najcięższe zwierzę. Pierwszy na polowanie wyruszył Abaka, który wrócił dzień później, przynosząc do osady piękny okaz białego wilka. Qulan postanowił jednak stanąć na wysokości zadania – postanowił zapolować na niedźwiedzia. Nie było to łatwe zadanie, ponieważ niedźwiedź, jakby nie patrzeć, jest olbrzymim zwierzem, które może łatwo odebrać ci życie. Nie speszyło to jednak Qulana, który postanowił pozostać przy swoim. Tak więc dzień po powrocie brata ruszył samodzielnie na polowanie. Nie było to początkowo łatwe, bo spędził trzy dni bez niczego, a jedyne na co udało mu się zapolować, to króliki. Te trzy dni spędził na łonie natury i na modlitwie o udane polowanie. W końcu jednak czwartego dnia, kiedy obudził się czując, że coś go szturcha po nodze. Otworzył oczy i zobaczył małego niedźwiadka! Qulan szybko połączył fakty – skoro jest tu młode, to gdzieś powinna być też jego matka. Nie mylił się. W momencie, gdy wziął małego misia na ręce, ten zaczął ryczeć. Za wtórował mu potężny ryk dochodzący z lewej strony, a chwilę później dało się słyszeć potężne dudnienie. Młody Qulan czym prędzej wstał, ale nie zdążył uchronić się przed potężnym łapskiem niedźwiedzicy, które oderwało mu lewe ucho. Qulan nie mógł czekać – napiął łuk i strzelił, ale strzała chybiła. Potężna niedźwiedzica ponownie z rykiem ruszyła w stronę zlęknionego młodego łowcy. Trzęsącymi się rękami po raz drugi napiął łuk i wystrzelił, tym razem trafiając w nos potężnego stwora. To jednak nie wystarczyło, bo zwierzę z jeszcze większym szałem biegło w stronę Qulana, który ten w porę się odsunął, w wyniku czego wielki miś rąbnął w drzewo i był przez chwilę zdezorientowany. Qulan postanowił wykorzystać ten moment dezorientacji. Napiął łuk po raz trzeci i wypuścił strzałę. Tym razem powiedzenie do trzech razy sztuka podziałało, bo młody łowca trafił prosto w gardło niedźwiedzicy. Zwierzę z przeciętą tętnicą szybko wykrwawiło się i umarło. Dumny nowy łowca powrócił do osady z wielkim niedźwiedziskiem. Tak oto zakończyło się dzieciństwo. Tego dnia narodził się prawdziwy mężczyzna.Okres sielanki i wielki ból
Kolejne lata życia mijały Qulanowi spokojnie – poślubił piękną kobietę i miał z nią równie pięknego synka, któremu nadał imię po swoim ojcu. Praktycznie wszystko było idealnie, nic tylko mieszkać w namiocie i ruszać na polowania razem z synkiem. Wszystko jednak zmieniło się, gdy nasz bohater miał na karku 28 lat. Wówczas razem z bratem ruszyli na polowanie. Udało im się zdobyć dwa wilki i trochę królików. Radośnie powrócili do wioski. Jednak tylko po to, aby okazało się, że z wioski nic nie zostało. Została ona napadnięta przez bandę jakichś Nordów i doszczętnie zniszczona. Qulan czym prędzej pobiegł do swojego namiotu, by zobaczyć, że jego żona i synek leżą martwi, z brutalnymi ranami. Jeszcze w żadnym języku nie powstało słowo, które mogłoby opisać wściekłość Qulana. Zgodnie z tradycją spalił zwłoki żony i dziecka na rytualnym stosie, przysięgając przy tym, że ich pomści. Przez pierwsze tygodnie próbował odnaleźć bandę, która odebrała mu wszystko co kocha, ale niestety bezskutecznie. Powrócił później z bratem do resztek wioski i spalili zwłoki wszystkich członków plemienia. Wówczas, z braku lepszego pomysłu na życie, Qulan razem z bratem postanowili wyruszyć w świat. Postanowili zostać łowcami potworów.Początki żywota łowcy potworów
Jak można łatwo się domyślić, początki żywota łowcy potworów nie były łatwe, wszak ani Qulan, ani Abaka nie mieli olbrzymiej wiedzy na temat zabijania potworów. Ale czego się nie wie, można się dowiedzieć. Tak więc Qulan i Abaka przeszukali resztki wioski i udało im się wygrzebać trochę grosza, a także znaleźli kilka niezniszczonych rzeczy, które na rynkach ziem południowych można by opchnąć jako coś rzadkiego. Tak więc spakowali wszystko na konie i wyruszyli w świat. Już w trakcie podróżny na południe napotykali na swojej drodze potwory, ale udawało im się je pokonać, bo jak nie patrzeć potwór to też zwierzę, ale takie magiczne. W końcu udało im się dotrzeć na południe, gdzie opchnęli rzeczy zabrane z wioski, uzyskując w ten sposób odpowiednią sumę pieniędzy, aby kupić dla siebie lepszy oręż. Tak więc Qulan i Abaka czym prędzej pobiegli do miejscowych rzemieślników. Qulan zakupił wówczas przepiękny łuk, z którego korzysta po dziś dzień, a Abace udało się kupić prawdziwy miecz z posrebrzanym ostrzem. Tak uzbrojeni i pełni sił bracia ruszyli w świat, gdzie zabijali potwory, w zamian za odpowiednią sumę pieniędzy.Spotkanie Idorvasa
Po dziesięciu latach wielkiej podróży, podczas której Qulan i Abaka stali się prawdziwymi mistrzami w swoim fachu, dotarli do małej wioski. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w pobliżu wioski, pośrodku jeziora znajdowała się zniszczona wieża pewnego maga, który zwał się Idorvas. Był on nieco szalonym magiem, ale zawsze był skory do napitki. Na tablicy ogłoszeń w wiosce wisiało od niego pewne ogłoszenie. Mówiło ono, że Idorvas potrzebuje kilku silnych mężczyzn do rozprawienia się z jego problemem. Oferował za to sowitą nagrodę. Qulan i Abaka tym bardzo zaciekawieni, toteż czym prędzej udali się do wieży, w której Idorvas miał swoją pracownię. Użyli oni kołatki, ale nikt im nie otwierał. Użyli kołatki raz jeszcze, ale gospodarz wciąż nie był skory do otwarcia drzwi. W końcu Qulan nie wytrzymał i samodzielnie próbował otworzyć drzwi, by dowiedzieć się… że drzwi tak naprawdę nie ma! Była to tylko iluzja. Gdy przeszli przez fałszywe drzwi nie chcieli uwierzyć własnym oczom – zamiast zniszczonego wnętrza równie zniszczonej wieży ujrzeli oni wielki ogród z najróżniejszymi kwiatami. Bliźniacy szybko domyślili się, że to również jest iluzja, dlatego nie próbowali ścinać tych pięknych kwiatów. W końcu pokazał im się gospodarz. Idorvas opowiedział o swoim problemie. Okazało się, że czarodziej chciał przeprowadzić eksperymenty na pewnych demonicznych stworzeniach, ale dzień po przyzwaniu ich uciekły, tworząc swoje gniazdo w pobliskiej jaskini. Bracia zgodzili się pomóc czarodziejowi, w zamian za odpowiednią opłatę. Razem udali się do jaskini, by dowiedzieć się, że tymi stworami były hodakkele! Co racja, to racja, że bracia już nieraz mieli problemy z tymi stworami, to jednak wielkie było ich zdziwienie, że Idorvas chciał eksperymentować na tych demonach. No cóż, praca została przyjęta. Jako doświadczeni już w zajmowaniu się potworami, bracia bardzo szybko ogłuszyli bestie i przewieźli je do wieży maga. Ten w podzięce dał im odpowiednią sumę pieniędzy, a także magiczną sakiewkę. I tak oto kończy się historia o dwóch takich, co ruszyli w świat, a zaczynają się kolejne jej rozdziały.Umiejętności
+droga łuku – Qulan może zostać z pewnością nazwany jednym z najlepszych łuczników, jakiego widziało Elarid. Najlepiej strzela ze swojego osobistego łuku, ale nie pogardzi też innymi łukami, choć z nimi będzie miał niewielki problem.
+młody drwal – Qulan potrafi też się dobrze posługiwać toporem. Nie jest to co prawda wysoki poziom, ale lepsze to, niż nic.
+można powiedzieć, że jest szybkim człowiekiem
+doskonały myśliwy i tropiciel
+urodzony w zimnie - pochodzenie z dzikich i mroźnych odstępów sprawiło, że Qulan jest odporniejszy na mroźniejszy klimat…Wady
- …ale za to cudem byłoby dla niego przetrwanie w sercu gorącej pustyni lub na bagnach w środku lata
- nie jest nadto silny, dlatego obowiązek noszenia większości rzeczy spada na konia i na brata
- całkowity brak umiejętności posługiwania się z mieczami, szablami, młotami i tym podobnymi broniami
- przez brak lewego ucha gorzej słyszySpecyfikacje
Brakuje mu lewego ucha
Zawód
Łowca potworów
Ekwipunek
- ubranie przedstawione na poniższym obrazku
- odmiana łuku refleksyjnego, przedstawiony na poniższym obrazku
- skórzany kołczan, a w nim miejsce na dwadzieścia strzał
- dwadzieścia strzał
- krótki sztylet przeznaczony do samoobrony
- nóż schowany w cholewie buta
- nóż do oskórowywania
- jednoręczny topór
- końskie juki
- zapasowe grube odzienie
- dwa bochenki chleba
- trochę suszonych kiełbas
- bukłak z wodą
- krzesiwo
- bandaże i zioła lecznicze
- lina
- srebrny łańcuch
- trochę krasnoludzkiego ziela
- magiczna sakiewka, którą otrzymał w prezencie od czarodzieja Idorvasa. Nie, nie jest to typ sakiewki, która pozwoli na zmieszczenie w niej całego świata. Zwyczajnie pozwala na zmieszczenie większej ilości monet, nie czując przy tym większego obciążenia.
Wygląd i ubranie
-
-
Nie jestem pewien, ale brak lewego ucha chyba wpływa na słuch, a przynajmniej mniej takie ucho wychwytuje
-
Jakby co, to skończyłem robić ostatnie estetyczne poprawki i sądzę, że karta jest gotowa do sprawdzenia przez GM-a.
-
Z racji tego, że to ja będę kontrolować brata twojej postać, to mógłbyś jednak wspomnieć, jaki ma charakter, bo chociaż napisałeś, że taki, jak twoja postać, to z kolei jego charakter poznam dopiero w grze, więc coś tu nie gra. Poza tym bez zastrzeżeń, chociaż tak jak zauważył Zohan, nawet jeśli nie wspomnisz o braku ucha w wadach, a tylko w specyfikacjach, to ja i tak będę to brać uwagę na twoją niekorzyść. Popraw ten charakter brata i będzie okej.