Galera "Czarny Jastrząb"
-
//Te, własnie. Jak ten mój ma jeść? Przecież cały czas nosi i będzie nosić tę maskę… Chyba, że mam poszukać karty, a potem w niej.//
Ooo, szykuje się iście królewska uczta! Szukał wśród najemników takich największych twardzieli, istne góry mięcha, co go sprzątną jednym ciosem, albo wyglądają na mocno agresywnych. Siedzieć wśród takich będzie śmiesznie! Oczywiście dalej trzymał iluzję. -
Usiadł gdzieś na końcu stołu, aby nie rzucać się w oczy i przy okazji nie być gdzieś w centrum uwagi. Nim zaczął jeść, poczekał aż kapitan coś tam powie.
-
Powoli zaczęła przekradać się na dalsze części okrętu w poszukiwaniu monet, niekoniecznie swoich - wystarczy jej zebranie równowartości tego, co miała wygrać, no może plus z małą nadwyżką za trud i ryzyko włożone w odzyskanie ich. Poruszała się tak cicho jak mogła, pozostając czujną i nasłuchując wszędzie marynarzy.
-
Vader:
Było Was łącznie czterech, z czego poznany przez Ciebie bard zajmował osobne miejsce ze swoim instrumentem, w rogu pomieszczenia, zapewne po to, aby umilać Wam posiłek muzyką. Dlatego ze zmieszczeniem się przy stole nie będziesz mieć problemu.
Max:
Znalazłeś takiego bez trudu, wyróżniał się swoją posturą spośród wszystkich obecnych w kambuzie, tak marynarzy, jak i najemników, których swoją drogą nie było tu wielu.
Zohan:
Było Was trzech, czterech, jeśli liczyć barda siedzącego osobno, więc ze znalezieniem miejsca na uboczu nie było problemu.
Wszyscy powyżsi:
//Tak, nie ma żadnych najemników-NPC na pokładzie, jesteście tylko Wy. Inni się pojawią, ale po czasie. To po to, że jak już musicie komuś skakać do gardła albo zadzierzgnąć przyjaźń, to ze sobą nawzajem, a nie wymyślonymi przeze mnie postaciami.//
- Moje przemowy są codziennością, przed każdym rejsie w kierunku Archipelagu Sztormów i uczcie taka jak ta, dla podbudowania morale. A że prawie zawsze wyglądają tak samo, to dzisiaj będę się streszczać: Wielu z Was pływa ze mną od lat, niektórzy nawet od początków mojej żeglarskiej kariery. I jestem Wam za to wdzięczny, tak jak i wszystkim nowym marynarzom za to, że dołączyli, a także najemnikom, jak zwykle nielicznym, ale i tak wiążę z nimi ogromne nadzieje. Osiągnęliśmy wiele w ostatnim rejsie, tym razem sięgniemy po jeszcze więcej! A teraz możecie jeść, pić i odpoczywać, to pierwsza i ostatnia taka okazja, dopóki nie dobijemy do naszej wyspy.
Po jego słowach, w których uwagę przykuć mogło zwłaszcza “nasza wyspa” bard zaczął grać, wino polało się strumieniami, a uczta oficjalnie rozpoczęła.
Radio:
Kajuty marynarzy i najemników stały otworem. Po obrobieniu kilkunastu zrozumiałaś, czemu płyną w kolejny rejs: Nie mieli już złota. W tych wszystkich pomieszczeniach znalazłaś raptem osiem sztuk złota, tyle co nic. Pozostaje dalsze szukanie resztek i drobniaków, a później ukrycie się, bo okręt odbił na tyle daleko od portu, że powrót wpław będzie dla Ciebie niemożliwy. Taaak, mogłaś to lepiej przemyśleć. A jeśli już o myśleniu mowa, to wpadłaś na pomysł, że w sumie przeszukanie kajuty kapitana nie będzie takim złym pomysłem, on musiał mieć złoto, a do tego w przyzwoitej ilości. -
Ale… Oni tak szybko odpłynęli?! Miała nadzieję, że chwilę im to zajmie! Chyba, że mają tu szalupy… Nie, najpierw pieniądze. Kajuta kapitana do dobry pomysł. Odszukała jej, dalej kryjąc się przed marynarzami. Po tym upewniła się, czy nikogo wewnątrz nie ma i ostrożnie uchyliła drzwi.
-
Szeth “Kotal” Aogad
Pokiwał głową w zamyśleniu podczas słuchania przemówienia Kapitana, po czym po rozpoczęciu uczty zdjął z głowy hełm, odkrywając swoją gładko ogoloną głowę. To mogło niektórych zaskoczyć, bo jednak głowę miał w całości ludzką, nie orczą, czy jakąkolwiek inną. Bo tym był. Pomimo wysokiego wzrostu i sylwetki wyćwiczonego orka był nadal człowiekiem. Go to jednak nie obchodziło i wybrał duży kawałek mięsa, wgryzając się w niego. -
Wziął sobie michę, na którą nałożył owoców, warzyw i jeden kawałek mięsa. Rybę sobie odpuści, bo jeszcze się zrzyga, a tego na pewno nie chce. Oczywiście wina też sobie nalał, ale rzyganie po nim już mu nie przeszkadza.
-
Dosiadł się do niego. Nie słuchał kapitana, bo i tak go to nie interesowało. Bardziej skupił się na braniu jak największej ilości jedzenia z okolic giganta. Rzecz jasna dalej trzymał iluzję.
-
Radio:
Szalupy były, widziałaś je, idąc do kajuty kapitańskiej, która była na pokładzie, a nie pod nim. Pełniło tam też wachtę kilku marynarzy, ale ominęłaś ich bez trudu. Schody zaczęły się dopiero przy samej kajucie, zamkniętej na cztery spusty.
Max, Vader, Zohan:
Jedzenie było dobre, bardzo dobre, o wiele lepsze od tego, które zwykle przyszło Wam jeść w różnych karczmach, zajazdach czy innych miejscach. Jedyne, czego można żałować, to to, że niezbyt szybko znów się tak najecie. -
Szeth “Kotal” Aogad
Przywykł do znacznie surowszych porcji, chociażby do kaszy i wody przez kilka miesięcy, toteż mu to by nie zaszkodziło. Jednakże jadł dalej, korzystając z okazji. -
Lepiej żałować, że się zjadło za dużo niż za mało, więc dalej jadł.
-
//Ekhem?//
-
Jadł więc dalej, w dalszym ciągu podbierając sprzed nosa gigantowi.
-
Hmm… Spróbowała takiego triku - forsowanie zamków za pomocą magii. Ta powinna poradzić sobie z podniesieniem zapadek.
-
Vader, Max, Zohan:
//Ja wiem, że przez żołądek do serca, ale poza napchaniem się, mieliście się tutaj jakoś poznać i w ogóle, jest Was tylko trzech (czterech, ale Hadesa nie liczę, dopóki nie wróci), powinniście się chyba jednak jakoś zapoznać czy coś.//
Radio:
A i owszem, a zamek cicho zaskrzypiał, gdy drzwi się otworzyły. Albo któryś z pełniących wartę marynarzy to zauważył, albo akurat nabrał ochoty na przejście się w tym kierunku, bo usłyszałaś zbliżający się z każdą chwilą odgłos kroków. -
//No mój próbuje pokazać jaki jest :V
-
//A Vader nie reaguje.//
-
//To będę się musiał mocniej postarać : >
-
///A ja nie mogę zabijać.///
-
// Max, nie podpuszczam Cię, ale nie walniesz go młotem w ten zakuty łeb. //