Galera "Czarny Jastrząb"
-
Szeth “Kotal” Aogad
Pokiwał głową w zamyśleniu podczas słuchania przemówienia Kapitana, po czym po rozpoczęciu uczty zdjął z głowy hełm, odkrywając swoją gładko ogoloną głowę. To mogło niektórych zaskoczyć, bo jednak głowę miał w całości ludzką, nie orczą, czy jakąkolwiek inną. Bo tym był. Pomimo wysokiego wzrostu i sylwetki wyćwiczonego orka był nadal człowiekiem. Go to jednak nie obchodziło i wybrał duży kawałek mięsa, wgryzając się w niego. -
Wziął sobie michę, na którą nałożył owoców, warzyw i jeden kawałek mięsa. Rybę sobie odpuści, bo jeszcze się zrzyga, a tego na pewno nie chce. Oczywiście wina też sobie nalał, ale rzyganie po nim już mu nie przeszkadza.
-
Dosiadł się do niego. Nie słuchał kapitana, bo i tak go to nie interesowało. Bardziej skupił się na braniu jak największej ilości jedzenia z okolic giganta. Rzecz jasna dalej trzymał iluzję.
-
Radio:
Szalupy były, widziałaś je, idąc do kajuty kapitańskiej, która była na pokładzie, a nie pod nim. Pełniło tam też wachtę kilku marynarzy, ale ominęłaś ich bez trudu. Schody zaczęły się dopiero przy samej kajucie, zamkniętej na cztery spusty.
Max, Vader, Zohan:
Jedzenie było dobre, bardzo dobre, o wiele lepsze od tego, które zwykle przyszło Wam jeść w różnych karczmach, zajazdach czy innych miejscach. Jedyne, czego można żałować, to to, że niezbyt szybko znów się tak najecie. -
Szeth “Kotal” Aogad
Przywykł do znacznie surowszych porcji, chociażby do kaszy i wody przez kilka miesięcy, toteż mu to by nie zaszkodziło. Jednakże jadł dalej, korzystając z okazji. -
Lepiej żałować, że się zjadło za dużo niż za mało, więc dalej jadł.
-
//Ekhem?//
-
Jadł więc dalej, w dalszym ciągu podbierając sprzed nosa gigantowi.
-
Hmm… Spróbowała takiego triku - forsowanie zamków za pomocą magii. Ta powinna poradzić sobie z podniesieniem zapadek.
-
Vader, Max, Zohan:
//Ja wiem, że przez żołądek do serca, ale poza napchaniem się, mieliście się tutaj jakoś poznać i w ogóle, jest Was tylko trzech (czterech, ale Hadesa nie liczę, dopóki nie wróci), powinniście się chyba jednak jakoś zapoznać czy coś.//
Radio:
A i owszem, a zamek cicho zaskrzypiał, gdy drzwi się otworzyły. Albo któryś z pełniących wartę marynarzy to zauważył, albo akurat nabrał ochoty na przejście się w tym kierunku, bo usłyszałaś zbliżający się z każdą chwilą odgłos kroków. -
//No mój próbuje pokazać jaki jest :V
-
//A Vader nie reaguje.//
-
//To będę się musiał mocniej postarać : >
-
///A ja nie mogę zabijać.///
-
// Max, nie podpuszczam Cię, ale nie walniesz go młotem w ten zakuty łeb. //
-
– Nie widzisz, że ktoś ci spod nosa podbiera jedzenie? – zagadał do… chyba człowieka.
-
Szeth “Kotal” Aogad
- Widzę - odpowiedział. - Ale dopóki nie chwycił mojej ręki, żeby zabrać mi jedzenie, jest dobrze. Dla niego. -
- Czy to wyzwanie? - spytał się, wlepiając oczy swojej maski w wielkoluda.
-
Szeth “Kotal” Aogad
- To zależy, jak to sam odbierzesz. - Mówiąc to chwycił do ręki kolejny kawałek mięsa. -
O cholera, o cholera, o cholera… Musiała szybko znaleźć jakąś kryjówkę… Tak! Przemknęła do kajuty kapitana, zamykając za sobą drzwi tak cicho jak mogła. Na powrót opuściła magią zapadki zamka, by upewnić się, że marynarz nie otworzy ich.