//A więc, jeżeli moje dwie komórki stykają się dobrze, to właśnie rozmawiam z Jacobem ,Srebrną Maską" Fitzsimmonsem, a plantacja o której mówi, jest tą samą w której właśnie przesiaduje wesoła ferajna HWDP100%//
Przez cały ten czas, gdy Srebrna Maska mówił, James uważnie słuchał. Przede wszystkim dlatego, że nie spodziewał się otrzymać jakiejkolwiek odpowiedzi, a co dopiero tak szerokiej. Stał cały czas w jednym miejscu, po prostu słuchając - co innego miał zrobić?
Dlatego też nie odpowiedział od razu, gdy jego gospodarz zadał mu pytanie. Tym razem nie miał w rękawie żadnej błyskotliwej wymówki, anegdoty czy żartu.
— Wedle mnie? Hmph. — Żachnął, spoglądając za okno. — Powiedziałeś mi teraz naprawdę wiele, wiesz to? I doceniam to. Jednak… Nie zrozum mnie źle, ale to wszystko jest mi dalekie. Magruder? Mity i legendy? Spójrz na mnie. Nie jestem ani w pełni człowiekiem, ani mivvoci nie widzą mnie jako swojego. Od dnia, w którym moja matka wypchała mnie na ten świat, jedynym co mnie obchodziło było przetrwanie. Nigdy nie myślałem o tym, co się w życiu liczy. Miałem gdzieś wolność i swobodę, bo ona nie mogła upiec mojego chleba, pomóc mi pogrzebać moich staruszków czy wybić zęby tym, którzy spluwali na mnie, gdy tylko zobaczyli moją facjatę mieszańca. Oskad? Nie mrugnąłbym, gdyby całe płonęło, jeżeli sam nie stanąłbym w ogniu. Magia? Dla mnie to tylko narzędzie, które pozwala mi jako tako funkcjonować. To w końcu… maska, dzięki której mogę zdobyć pieniądze na kolejną szklankę whisky i koszt wejścia do partii pokera. Bo… Do cholery z tym. — Emocje zaczęły górować nad nim, nerwowo przeszedł kilka kroków w miejscu, machając ręką bez większego celu. — Bo tym właśnie jestem, rozumiesz to? Nie ratuję Oskad przez zagładą, nie ginę w imię słusznej sprawy. Jestem brudnym mieszańcem, który kończy się na brudnej szklance siwuchy, kapeluszu, kartach i szczerbatej dziwce. Tym właśnie jestem.
To mówiąc, wbił wzrok w podłogę. Nie czuł, by słowa wychodzące z jego ust były pod jego kontrolą. Jego serce wybijało równy tęten w klatce.
W końcu zacisnął pięści, zamknął oczy i zaczerpnął głęboki oddech. Po tym wrócił spojrzeniem na Srebrną Maskę.
— Więc jeżeli naprawdę chcesz wiedzieć co wedle mnie… — Wskazał na swoją pierś kciukiem. — …kryje się za tą maską, to Ci powiem. Jest tam przede wszystkim człowiek, który już drugi raz ratuje mi życie. Na to w końcu wychodzi, czyż nie? A oprócz tego człowiek, przez którego teraz będę myślał o sprawach, które dotąd miałem gdzieś. Więc w gruncie rzeczy… całkiem porządny kawał gościa. — Zakończył.