Czuła tętno pulsujące w jej głowie. Sytuacja, w której się znaleźli, lekko sprawę ujmując nie była najlepsza. Wróg miał nad nimi przewagę liczebną, byli pozbawieni środka transportu, a do tego, przez akcję sprzed momentu, sama Veronika leciała na oparach.
Ale dobrze wiedziała, że nie zamierzała oddać skóry swojej ani swojego asystenta za zaniżoną cenę. Nie była gotowa umierać, wiedziała że to nie ten dzień, nie mogło tak być.
Oba pistolety był gotowości do użycia, jednakże to tylko chromowanego Desert Eagle trzymała teraz w swojej dłoni. Drugą oparła na klamce opancerzonych drzwi. Miała na sobie wzmacnianą kevlarem kamizelkę i zapas amunicji. Jeżeli dobrze to rozegrają, zdołają wytrzymać do momentu przybycia posiłków.
— Osłaniamy się samochodem, strzelamy do tych idiotów i liczymy, że posiłki przybędą zanim zrobią z nas sito. — Powiedziała, przygotowując się do wyjścia z pojazdu i otwarcia ognia. — Lub, jeżeli masz lepszy pomysł, to teraz jest dobry moment na podzielenie się nim. — Dodała i choć była doskonała w kontrolowaniu swojego głosu, nie mogła ukryć obecnej w nim nuty narastającej nerwowości.